Nie ma się co łudzić: w dzisiejszych czasach portale społecznościowe to „światy równoległe”, funkcjonalnie i komunikacyjnie dopełniające prawdziwą rzeczywistość. Ale przestrzeń wirtualna, oprócz szerokich możliwości, niesie za sobą pewne zagrożenia. Dotyczy to również zdjęć dzieci, tak chętnie upublicznianych przez dumnych i szczęśliwych rodziców. Czy spontaniczny odruch dzielenia się radosną nowiną jest zawsze uzasadniony?
„Nasze pierwsze selfie z Malutką!”, „bobasek stawia pierwszy kroczek!”, „MAMY PIERWSZE SIUSIU!”.
Dla osób posiadających konto na Facebooku, Instagramie czy Naszej-Klasie, widok podobnych komunikatów i fotografii z udziałem maluchów, nie jest niczym zaskakującym. Zjawisko umieszczania w internecie tego typu treści jest dziś powszechne – w końcu wynika z obecnych trendów, osiągnięć technologicznych oraz naturalnych przejawów szczęścia, miłości i rodzicielskiej dumy. Jednak czy każde zdjęcie dziecka nadaje się do umieszczenia w sieci? Czy jest tam bezpieczne? Co się z nim dzieje oraz jaką mamy kontrolę nad jego przyszłością?
Tak urocze, że aż udostępnię!
Jest tyle wspaniałych momentów, w których maleństwo odgrywa główną rolę. Wszystkie absolutnie warte uwiecznienia – zwłaszcza, że obecnie nie sprawia to żadnego problemu, dziecko zaś pochłania zdecydowaną większość czasu, energii i myśli rodziców. Skoro w przestrzeni portalu społecznościowego internauci dzielą się dosłownie wszystkim (informacjami, gdzie i z kim byli, co jedli lub mieli na sobie itd.), relacje z codzienności malucha wydają się tym bardziej istotnym tematem do wspólnych odwiedzin, rozmów, komentarzy i komplementów. Oczywiście, wirtualnych.
Ale to, co rodzicom wydaje się piękne, urocze lub słodkie, niekoniecznie musi spotkać się z podobnym odbiorem w sieci.
Zdjęcia przedstawiające dzieci ubrane w samą bieliznę lub wręcz nagie (choćby te beztrosko bawiące się na plaży), przy przewijaniu lub w trakcie toalety, a nawet w trakcie posiłków – należą do sfery intymnej malucha. A zatem warto pamiętać, że upublicznienie takie fotografii oznacza – i to bez cienia przesady – możliwość wkroczenia wielu osób w jego najprywatniejsze, najbardziej osobiste obszary życia. Teoretycznie, nieświadomemu jeszcze dziecku w niczym to nie przeszkadza (zresztą, nie ma ono szansy zaprotestować). Jednakże, tego typu zdjęcie z czasem może okazać się źródłem różnych problemów. Mówiąc „z czasem”, przechodzimy jednocześnie do kolejnego, niezwykle ważnego aspektu.
To będzie nasza cudowna pamiątka!
„W sieci nic nie ginie”, „internet nie zapomina” – skąd my to znamy. Wielokrotnie słyszymy podobne hasła i równie często widzimy, jak znajdują potwierdzenie w rzeczywistości. Zatem wygląda na to, że w miarę rozwoju technologii informacyjnych, środków masowego przekazu oraz sposobów komunikacji, rośnie też świadomość niebezpieczeństw, jakie mogą się w nich kryć.
Nierzadko świadomość ta zostaje zagłuszona w przypadku materiałów dotyczących tematów i sfer niewinnych, na pozór niczemu ani nikomu niezagrażających. Zdjęcia bezrefleksyjnie zamieszczone w internecie, w dodatku bez żadnych zabezpieczeń, zaczynają żyć własnym życiem i najprawdopodobniej trwale pozostają w sieci. Gdy dziecko dorasta, emocje opadają, a rodzice powoli dystansują się do wcześniejszych, euforycznych działań – przez cały ten czas, przesłana niegdyś fotografia dryfuje w nieskończonej przestrzeni wirtualnej. Bez absolutnej pewności, kto się na nią natknie podczas internetowych wojaży.
Nasi znajomi muszą to zobaczyć!
W końcu pojawia się również obawa, że zdjęcie trafi w niepowołane ręce. Trudno się dziwić – osoba, która znajdzie fotografię, zrobi z nią, co zechce. Jednym z realnych zagrożeń jest obecność udzielających się w sieci pedofilów – poszukujących właśnie tego typu treści i korzystających z anonimowości, jaką w dużej mierze zapewnia im internet.
Pozyskane przez nich informacje mogą w przyszłości posłużyć do zdobycia zaufania dziecka i nawiązania niebezpiecznego dla niego kontaktu.
Ale ryzyko nie musi dotyczyć tylko skrajnych, wynaturzonych przypadków. Współcześnie, dostęp do komputerów, sieci i portali społecznościowych jest znacznie łatwiejszy. Pobieranie, kopiowanie i udostępnianie zdjęć, podobnie jak ich graficzna obróbka, nie stanowi kłopotu już dla najmłodszych, często nieodpowiedzialnych osób. Co za tym idzie, znalezione w internecie materiały mogą być użyte do złych celów, stać się przyczyną złośliwości lub szantażu ze strony rówieśników. Wobec nieoczekiwanego obrotu zdarzeń, słodka i zabawna fotografia potrafi przerodzić się w dziecięcą traumę.
W trosce o rozsądek, wyobraźnię i bezpieczeństwo
Zanim umieści się w internecie zdjęcie dziecka – choć dotyczy to praktycznie każdej treści – dobrze jest zdobyć się na zdrowy dystans i zastanowić: czy fotografia ta nie zawiera żadnych elementów, które naruszałyby godność lub sferę intymną malucha? Warto również spróbować przewidzieć jej dalsze losy – czy po latach nie przysporzy dziecku kłopotów?
Ostatecznej pewności się nie uzyska, niemniej istnieją sposoby na zabezpieczenie zdjęć, pozwalające utrzymać nad nimi kontrolę.
Odpowiednia konfiguracja ustawień prywatności w przypadku umieszczenia fotografii na portalu społecznościowych, a także zaznaczenie właściwej opcji, ograniczającej wyniki wyszukiwania przez Google, sprawią, że udostępniane przez nas treści nie trafią do niepożądanych osób.
Innym rozwiązaniem jest profesjonalna fotografia dziecięca, która zdobywa coraz większą popularność. Jej atrakcyjność polega nie tylko na oryginalności, ale również przyjętej formie:
– Rodzice z różnych powodów decydują się na sesje zdjęciowe z udziałem maluchów. Jedni szukają oryginalnego prezentu, drudzy traktują to jako pomysł na wystrój pokoju, inni zwyczajnie chcą mieć wyjątkową pamiątkę. Kolejną zaletą może być fakt, że to ciekawa i jednocześnie bezpieczna forma utrwalenia pierwszych chwil z życia dziecka. Ani album, ani poszczególne zdjęcia nie trafiają do nieokreślonej przestrzeni, gdzie każdy ma do nich dostęp. Sami decydujemy, kto je zobaczy i co się z nimi stanie. Mamy nad nimi pełną kontrolę – wyjaśnia Michał Ośka, zawodowy fotograf, przeprowadzający sesje także z najmłodszymi.
Odpowiednia doza umiaru, rozsądku i wyobraźni, jak również dbałość o bezpieczeństwo treści związanych z dzieckiem, powinny pomóc w podjęciu właściwych decyzji. Ostatecznie, wystarczy zadać sobie pytanie: czy na miejscu syna bądź córki, gdybyśmy mieli taką możliwość, kliknęlibyśmy pod umieszczoną fotografią „Lubię to”?