Zgroza, jaką od zawsze budziły w ludziach wampiry i czarownice, wynikała zazwyczaj z niewiedzy. Trwoga przed śmiercią, czy nieuleczalnymi chorobami, kazała ludziom wierzyć w to, że to nadprzyrodzone, szatańskie moce odpowiedzialne są za nieszczęścia dobrych, pobożnych ludzi. Kim były te potwory, w które wierzyli nasi przodkowie?
Czarownice
Czarownice to kobiety, które kieliszek wódki wypijały na jeden raz, a nie na razy cztery. To nie jest żart! To jeden ze sposobów na rozpoznanie czarownicy, albowiem na pierwszy rzut oka nie różniły się one od zwykłych, pobożnych kobiet. Czarownice oskarżano o konszachty z diabłem, który miał im dawać umiejętności takie jak rzucania czarów, zaklęć i uroków, zdolność ważenia magicznych eliksirów, sprowadzania niepogody, a nawet plag i zaraz. Wszystko to, by zaszkodzić ludziom. Najsłynniejsze polskie czarownice, to chyba te z Gór Świętokrzyskich, gdzie odbywać się miały bezwstydne sabaty ku czci pogańskich bogów. Polowania na czarownice nie były u nas na szczęście tak powszechne, jak w innych krajach Europy. Źródła podają, że pierwszego spalenia domniemanej wiedźmy dokonano w roku 1511 w okolicach Poznania, ostatni zaś głośny proces miał miejsce w Wielkopolsce, w miejscowości Doruchów, gdzie życie straciło co najmniej kilka kobiet.
Wampiry, czy upiory?
Mało kto wie, ale upiór, teraz kojarzony raczej z duchem, to starosłowiańskie określenie wampira. Istniało nawet powiedzenie „czerwony jak upiór”, ponieważ te powstające z grobu potwory wypijać potrafiły tak duże ilości krwi swoich ofiar, że aż same stawały się czerwone. Tak! Wampiry, upiory, wąpierze, w które wierzyli nasi przodkowie, to nie wiecznie żywe i kuszące istoty rodem z kinowych ekranów, lecz żywe trupy o długich szponach i kłach, odrażającym zapachu i ubytkach w ciele. Aparycję więc miały wampiry nieciekawą, ale moce i zdolności wielkie. Były większe i silniejsze od żywych, mogły latać, bądź stać się niewidzialnymi, nie odczuwały bólu i potrafiły hipnotyzować. Każdy ich atak wzbudzał w okolicy ogromny popłoch, gdyż człowiek ugryziony, po śmierci sam stawał się wampirem. Rozkopywano wówczas groby, a gdy pochowane w nich zwłoki wyglądały nazbyt świeżo, okrzykiwano zmarłego wampirem, odwracano go twarzą do ziemi, odcinano głowę, krępowano kończyny, a serce przebijano osikowym kołkiem. Na ślady takich pochówków, albo raczej tak zbezczeszczonych zwłok natrafiono w wielu miejscach w Polsce, m.in. na Pomorzu, Śląsku, czy w Małopolsce. Średniowieczne cmentarzysko wampirów odkryto także na sandomierskim Wzgórzu Świętojakubskim, a czas jego powstania historycy datują na XI wiek.
Wampir, który czarownicą był…
Kiedy w 2004 roku, na terenie dawno nieistniejącego już średniowiecznego klasztoru i przylegającego do niego cmentarza, wykopano szkielet z przewierconymi piszczelami i cegłą włożoną w zęby, okrzyknięto go Wampirem z Kamienia Pomorskiego. Na pierwszy rzut oka były to szczątki mężczyzny złożonego do grobu wedle pochówku antywampirycznego, który co ciekawe, praktykowany był na terenach naszego kraju jeszcze sto lat temu. Jednak pochówki te zazwyczaj nieco się różniły sposobem ułożenia ciała. Nie było cech skrępowania, głowa nie została odcięta, klatka piersiowa nie została przebita. Drugi rzut oka, a raczej dokładniejsze badania, pozwoliły jednak stwierdzić, że mamy do czynienia ze szkieletem kobiety. Przebicia kości długich nóg dokonano więc prawdopodobnie nie po śmierci, jak to robiono domniemanym „wampirom”, lecz jeszcze za życia, jako element tortur.
Legendy i podania to wspaniałe kulturowe dziedzictwo każdego narodu. Pamiętać jednak należy, że za każdą historią kryje się odrobina prawdy, a prawda ta może być krwawa i mroczna. Dobrze więc, że teraz czarownice i wampiry spotkać można jedynie w bajkach.
KBR