Nastały czasy, w których Internet wmawia ludziom, że każdy może być ekspertem w jakiejś dziedzinie. Nieważne, jakie ma wykształcenie i doświadczenie: jeżeli coś mu choćby jako-tako wychodzi, może uznać, że już czas na podzielenie się swoją wiedzą (lub „wiedzą”) i doświadczeniami z innymi. Najlepszym chyba dowodem są blogi parentingowe, prowadzone nierzadko przez młode kobiety mające na koncie urodzenie jednego dziecka.
Radzić każdy może
W wielu innych dziedzinach również istnieją takie „eksperckie” blogi, a ich autorki i autorzy coraz częściej wydają drukiem kursy i poradniki. Uzupełniają one ofertę książek napisanych przez ludzi rzeczywiście znających się na rzeczy, a także takich, którzy osiągnęli jakiś sukces, a teraz objaśniają innym, jak do niego doszli.
Trzeba przyznać, że niełatwo się w tym wszystkim połapać, albowiem przed przeczytaniem danego poradnika nie sposób określić jego rzeczywistej przydatności. Można trafić nie tylko na poradnik napisany przez dyletanta, ale też na książkę napisaną przez kogoś z sukcesem na koncie, ale takim, którego zwykły Kowalski nie powtórzy, bo żyje w innych warunkach, a swoje starania może prowadzić dopiero w ileś lat po swoim poradnikowym mentorze.
Poradniki polskie czy zagraniczne?
Przeglądając ofertę poradników, jakie oferuje np. tania księgarnia internetowa Merlin – https://merlin.pl/ – znaleźć można wiele poradników polskich i zagranicznych. Godne polecenia są przede wszystkim te polskie. Zdecydowanie łatwiej jest iść po śladach kogoś, kto żyje w Polsce, ma polską mentalność i tacy też ludzie go otaczają. Jeśli jest to poradnik związany np. z jakąś dietą, zawiera przepisy bazujące na produktach powszechnie w Polsce dostępnych, a nie egzotycznych, których trzeba długo szukać.
A co z literaturą zagraniczną, przede wszystkim amerykańską? Tu dominują oczywiście poradniki związane z pracą, biznesem i finansami, choć nikt dotąd nie udowodnił, że akurat Amerykanie są w tych dziedzinach największymi autorytetami. Ich naśladowanie w warunkach polskich może być co najmniej trudne, jeśli w ogóle możliwe. Co gorsza, nie sposób zweryfikować podawanych tam przykładów. Jak sprawdzić, czy rzeczywiście w 1954 roku jakaś Mary Collins doszła do wniosku, że trzeba zacząć myśleć pozytywnie, a po tygodniu okazało się, że jedna z wysłanych przez nią ofert została przyjęta, co przyniosło jej milion dolarów?
Daj się zmotywować
Takie książki mają jednak swoich zwolenników ze względu na swoją wartość motywacyjną. Pisane są często tak, że zatwardziały malkontent potrafi pod ich wpływem – przynajmniej na jakiś czas – zamienić się w kogoś, kto do czegoś dąży, o coś się stara, o coś walczy. Potrafią dodać wiary niedowiarkom, wzmocnić słabych i ukierunkować zdezorientowanych. I to już jest jakiś powód, by je kupować, zwłaszcza, gdy sprzedaje je najtańsza księgarnia internetowa.
Materiał partnera zewnętrznego